Dwadzieścioro parlamentarzystów z Wielkopolski wystosowało do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta apel o „rozpatrzenie możliwości przekazania sprawy zabójstwa Jarosława Ziętary do prokuratury spoza Wielkopolski” wskazując, że „w wielu głośnych sprawach, takich jaki np. zabójstwo Krzysztofa Olewnika, przekazanie sprawy innej prokuraturze doprowadziło do przełomu w śledztwie”.
Na apel parlamentarzystów Prokuratura Generalna zareagowała w tempie niezwykłym. Jej rzecznik, Mateusz Martyniuk udzielił odpowiedzi zanim jeszcze apel został dostarczony do adresata. „Brak jest podstaw do przeniesienia tego postępowania poza apelację poznańską” – skwitował inicjatywę w wypowiedzi dla PAP.
Stanowisko władz zwierzchnich prokuratury w sprawie Ziętary nie dziwi. Można nawet podziwiać je za stałość i konsekwencję. Jest w końcu niezmienne już od 16 lat (pierwsze starania o przeniesienie śledztwa zostały podjęte w 1994 roku, niecały rok po wszczęciu sprawy). Niezmiennie negatywne.
Zastanawiające jest natomiast podjęcie próby dezinformowania przy okazji zaprezentowania negatywnego stanowiska prokuratury. „Nie można mówić o potrzebie zmiany osób badających sprawę, bo przez wiele lat trwania śledztwa sprawą zajmowało się wielu prokuratorów” – stwierdził dla PAP rzecznik Andrzeja Seremeta. Tyle, że nikt nie mówił ani nie mówi o potrzebie zmiany osób – od 1994 roku mowa jest nie o zmianie osób, tylko o zmianie jednostki prokuratorskiej. Śledztwami (były dwa w odstępie 3 lat) nie zajmowało się wielu prokuratorów. Było ich trzech (co ciekawe, pierwszemu zabrano sprawę chociaż był bardzo rzetelny). Śledztwo nie trwało też wielu lat. Prowadzono je łącznie przez 2 lata i 6 miesięcy (pierwsze śledztwo 1 rok i 7 miesięcy, drugie: 11 miesięcy).
Do powyższych dezinformacji doszła jeszcze poważniejsza: „Osoby prowadzące śledztwo się zmieniają” – zapewnił rzecznik. Tylko jak mogą się zmieniać, jeśli śledztwo jest umorzone już od 11 lat? I to jest jednym z istotnych argumentów przemawiających za tym, by sprawa trafiła w końcu do innej prokuratury.
Powiedział jak jest naprawdę – apel trafi do śmietnika gdzie leżą inne apele